Miłosne wyzwanie
Harry
– Powiedz, że żartujesz – wypaliłem w reakcji na słowa ojca. – Zaraz ktoś wyskoczy zza drzwi i krzyknie: „Mamy cię!”, prawda?
Nie mogłem uwierzyć w to, co właśnie usłyszałem. Zachary Russo jednak nigdy nie żartował, nie wtedy, gdy chodziło o interesy firmy. Nawet teraz wpatrywał się we mnie tymi swoimi zimnymi oczami, jakby czekał, aż wezmę się w garść. Ja jednak nie miałem zamiaru odpuścić, bo nie wierzyłem w ten jego pomysł…
– Od kilku lat urabiam się po łokcie, przychodzę jako pierwszy i wychodzę ostatni, znam pracę każdego z naszych działów, a ty mówisz mi, bym udowodnił, że jestem w stanie stawić czoła wyzwaniom?
– Synu, nie kwestionuję twoich umiejętności – zaczął ojciec, ale wtrąciłem mu się w słowo, nie pozwalając dokończyć.
– Chcesz, bym wykonał wymyślone przez ciebie zadania, i tylko wtedy, gdy mi się uda, dostanę swoje udziały i stołek prezesa?! – powiedziałem głośno i gwałtownie poderwałem się z fotela naprzeciwko ojca.
Nerwowo zacząłem chodzić po pomieszczeniu, próbując zapanować nad wściekłością. Już jako szesnastolatek pracowałem w tym cholernym biurze, roznosząc pocztę, podając dokumenty czy robiąc cholerną kawę. Już wtedy ojciec obiecał, że firma trafi w moje ręce, nim skończę trzydziestkę. A dziś wyskoczył z takim idiotyzmem.
– Uspokoisz się czy będziesz dalej zachowywał się jak pięcioletnie dziecko? – prychnął rozdrażniony ojciec. – Właśnie w takich chwilach udowadniasz mi, że potrzebujesz tych zadań.
– Nie rozumiem, czemu ma to służyć? – zapytałem już spokojniej. – Przecież to – podniosłem kartkę, którą dał mi wcześniej – nie ma nic wspólnego z prowadzeniem firmy.
Wpatrywałem się w ojca, który nienawidził tłumaczyć się ze swoich czynów czy planów. Lubił, gdy wszystko szło po jego myśli, uwielbiał planować i raz po raz serwować członkom rodziny i pracownikom jakieś niespodzianki… Tym razem padło na mnie.
– Albo to zrobisz, Harry, albo pożegnasz się z wizją pracy jako prezes. Oczywiście, będziesz mógł dalej pracować jako manager, ale nie dostaniesz wyższego stanowiska w Russo Enterprise Holdings.
Wziąłem głęboki wdech, by nie powiedzieć tego, co cisnęło mi się na język, wiedząc, że tylko bardziej zirytuję ojca. Był dumny z nazwiska Russo, z tego, co sobą reprezentowała nasza rodzina, i jeśli dałbym mu teraz kolejny dowód na to, że nie umiem zachować się odpowiednio, nie mielibyśmy o czym rozmawiać. Moi przodkowie przybyli do Ameryki przed laty z Rzymu w poszukiwaniu lepszego życia. I chyba spokojnie mogę powiedzieć, że całkiem nieźle im to wyszło, a nasza firma, zajmująca się nowoczesnymi technologiami, w przyszłym roku miała otworzyć swoją filię właśnie w stolicy Włoch. Miałem ją otworzyć jako prezes… A teraz wszystko stało pod znakiem zapytania.
– Co jeśli, w twojej opinii, nie poradzę sobie z zadaniami? – zapytałem.
– Dalej będziesz zajmował się tym, czym dotychczas. A stanowisko prezesa dostanie Paul.
Zazgrzytałem zębami na sam dźwięk imienia mojego wuja. Wiedziałem, że pragnie tego stanowiska równie mocno co ja. Jednak w przeciwieństwie do mnie, zależało mu jedynie na prestiżu i błyszczeniu w świetle reflektorów. Nie interesowała go ciężka praca. Nawet teraz jako manager nie robił nic, a jego zespół należał do najmniej wydajnych w firmie.
– Przecież wiesz, że on się nie nadaje – jęknąłem. – Firma będzie się cofać, zamiast rozwijać.
– W takim razie musisz zrobić wszystko, by wykonać zadania, Harry, czyż nie? – odpowiedział i uśmiechnął się półgębkiem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nie pozwolę, by Russo Enterprise Holdings trafiło w łapska Paula.
Westchnąłem głośno, zacisnąłem dłoń na kartce z zadaniami i postanowiłem, że wykonam te zachcianki ojca i zdobędę stanowisko prezesa.
– Czy to wszystko, tato? Mam za chwilę spotkanie ze swoim zespołem w sprawie Plum’s – powiedziałem odrobinę spokojniejszy.
– Tak, możesz iść – odpowiedział i dodał: – Harry, nie zawiedź mnie.
Skinąłem głową, już nic nie odpowiadając. Pragnąłem uznania ojca, chciałem, by firma trafiła w moje ręce, bym mógł kierować nią w wybranych kierunkach, wybierać klientów i nareszcie otworzyć filię w miejscu, z którego pochodziła moja rodzina. I tak bardzo chciałem nie zawieść ojca, że postanowiłem zwalczyć niechęć i spojrzałem na numer jeden na liście.
Usprawnić pracę miejskiej jadłodajni.
Nie miałem pojęcia, gdzie mieści się miejska jadłodajnia, ale to nie było coś, czego nie załatwiłaby krótka chwila z internetową wyszukiwarką. Bardziej martwiłem się tym, z czym przyjdzie mi się zmierzyć w tym miejscu, i co dokładnie miał na myśli ojciec, pisząc „usprawnić”. Teraz jednak musiałem skupić się na kliencie, który chciał wprowadzić swój mały biznes w technologię przyszłości.