Zdobyć Autumn || Fragment

 


Opowiadanie "Zdobyć Autumn" wchodzi w skład antologii "Egzamin z miłości", wydanej nakładem wydawnictwa Inanna. 


AUTUMN

Kochałam jesień. Kolorowe liście, słońce przemykające pomiędzy gałęziami drzew w parku, coraz dłuższe wieczory, w które mogłam zaczytywać się w książkach. W moją ulubioną porę roku mogłam wyciągnąć wszystkie ukochane kolorowe swetry. Naprawdę kochałam swoje swetry. I wciąż kupowałam nowe. Uwielbiałam też wygodne obszerne bluzy zestawione z legginsami.

Nienawidziłam w jesieni jednego – powrotu do nauki. Nie, nie tyle do nauki, co do budynku, który musiałam codziennie odwiedzać. Miałam nadzieję, że rozpoczęcie studiów, nowe otoczenie i nowi ludzie odmienią moje podejście… Jednak gdy przez kilka lat jest się wyśmiewanym przez rówieśników, trudno wyzbyć się niechęci. Miałam dziewiętnaście lat i ciągle pozwalałam, by przeszłość rzutowała na moje życie. Byłam do bani... 

– Autumn, gotowa na pierwszy dzień? – Moja mama jak zawsze tryskała entuzjazmem. 

Wciąż nie wiedziałam, jak ona to robiła. Pomimo wszystkiego, przez co przeszła, ciągle się uśmiechała i nie pozwalała, by złe chwile przysłaniały te dobre. 

– Bardziej nie będę. Jak wyglądam? – Zrobiłam obrót, by zaprezentować mamie strój, który wybrałam na swój pierwszy dzień na uniwersytecie. 

– Jak zawsze pięknie. Ale gdybyś zamieniła tę wielką bluzę na coś mniej workowatego, wyglądałabyś duże lepiej. 

Kochałam moją mamę. Podziwiałam ją oraz to, że pomimo choroby nie straciła pewności siebie, wrodzonej elegancji i tej wyjątkowej umiejętności przyciągania spojrzeń samą swoją obecnością. Choć fizycznie byłyśmy do siebie podobne, to bardzo się od siebie różniłyśmy. Ja wolałam luźne bluzy i swetry, mama nosiła ubrania podkreślające sylwetkę. Ja uwielbiałam legginsy, a mama nigdy ich nie włożyła. Przysięgam, nigdy nie miała na sobie legginsów. Podczas sprzątania czy innych prac domowych nosiła dżinsy. Jedyny moment, gdy porzuciła swoje ubrania na rzecz wygodnych dresów i piżam, to czas leczenia. A gdy było już po wszystkich, z ulgą wyrzuciła je do kosza. 

Za każdym razem, gdy „wychodziłam do ludzi”, mama namawiała mnie na założenie czegoś bardziej kobiecego. Czegoś, w czym bym się nie ukrywała. Od czasu do czasu wychodziłam ze znajomymi do pubu, wskakiwałam wtedy w dżinsy i jakąś koszulkę, ale takie sytuacje nie trafiały się często. Nic nie mogłam poradzić na to, że byłam raczej typem domatora niż imprezową bestią. 

– Mamo, spędzę kilka godzin na uczelni, więc muszę być ubrana wygodnie – zakończyłam temat. – Gdybyś coś potrzebowała, napisz. 

– Nie ma urywania się z zajęć, Autumn! 

Zaśmiałam się, bo obie dobrze wiedziałyśmy, że ten kierunek studiów był moim wymarzonym i nigdy nie zmarnuję czasu przeznaczonego na naukę. 

Zgarnęłam butelkę z wodą, przytuliłam mamę, włożyłam słuchawki i pozwoliłam, by muzyka ukoiła moje skołatane nerwy. 

Nie wyobrażałam sobie dnia bez muzyki, bez piosenek, które przemawiały wprost do mojej duszy. Moi ukochani wykonawcy, ulubione playlisty, utwory, które zapadły mi w pamięć, towarzyszyły mi na każdym kroku. Tym razem postawiłam na rockową playlistę i pozwoliłam, by głos Jamesa Wrighta  wyśpiewywał mi do ucha przepiękną piosenkę miłosną. 

Raz słuchałam Kings of Sin na żywo w jednym z barów w mieście. Jeszcze wtedy niewielu o nich słyszało, grywali w różnych pubach, próbując dać się poznać. Byli utalentowani, ale nie każdemu udaje się przebić na tyle, by odnieść sukces. 

To tylko echo przeszłości,

Nie poddawaj się,

Bo taka miłość jak ta

Zdarza się tylko raz.

Uwielbiałam ten tekst i uczucia, które wyczuwałam w głosie wokalisty. Zdecydowanie wolałam właśnie tę niż Melodię serc, choć obie niosły ze sobą olbrzymie emocje. Chciałabym kiedyś znaleźć taką miłość, o jakiej śpiewał James. Czuć tę tęsknotę, która była słyszalna w każdej wyśpiewanej nucie. Poznać te obezwładniające uczucia – miłość, namiętność, pożądanie. Ale byłam zepsuta i to nigdy nie miało stać się moim udziałem. Właśnie dlatego uwielbiałam muzykę i książki. Zaczytywałam się w romansach, przeżywając losy bohaterek i ich szczęście, gdy w końcu odnajdowały swojego jedynego. 

Dotarłam na przystanek, chwilę poczekałam na autobus, który wkrótce zawiózł mnie do kampusu. Mieszkając od kilku lat w Nottingham, wielokrotnie odwiedzałam park, przy którym znajdowała się uczelnia, ale do czasu dni otwartych nigdy nie zaglądałam na teren kampusu. Ale wiedziałam, że to właśnie tu chcę zdobywać wykształcenie, tutaj chcę spędzić przynajmniej trzy lata mojego życia. 

I właśnie dotarłam do miejsca wybranego od kilku lat. Ciężko pracowałam, by właśnie tu się znaleźć, i będę pracowała jeszcze ciężej, żeby dotrzeć dalej. 

Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do środka. Pora zacząć nowy etap w moim życiu. Z nieśmiałym uśmiechem witałam mijanych studentów. Wiedziałam, gdzie pójść, więc nie musiałam nerwowo się rozglądać i pytać o drogę. 



JAXON

Przyjazd do Nottingham był jedną z moich lepszych decyzji. Nie tak chciałem pokierować swoim życiem, byłem przekonany, że czeka mnie kariera piłkarska i gra w najważniejszych klubach Anglii… Szybko zostałem brutalnie przebudzony ze swoich marzeń i musiałem dostosować się do nowych realiów, w których nie będę mógł profesjonalnie grać w piłkę. 

Nie było jednak tak różowo, jak mogłoby to wyglądać. Nie miałem żadnego planu B i żadnego zawodu, jaki chciałbym wykonywać. Tylko dzięki rodzicom podjąłem decyzję o studiach. Po kontuzji było mi wszystko jedno. Mogłem pracować jako magazynier, kierowca czy barman. Miałem wtedy siedemnaście lat i myślałem, że życie nie przyniesie mi już nic dobrego. Na szczęście się myliłem. 

Znalazłem pasję, cel, który pomoże mi pozostać blisko sportu i pomagać kontuzjowanym sportowcom. Tym, którzy mieli jeszcze szansę na karierę i odzyskanie pełnej sprawności. Fizjoterapia sportowa stała się moją pasją, wręcz obsesją. 

– To jak, braciszku? Gotowy na te wszystkie studentki rzucające się na starszego faceta? – Nie wiedziałem, dlaczego zgodziłem się, by Jayden przyjechał w odwiedziny w tygodniu rozpoczynającym semestr na uczelni. 

Jayden był ode mnie trzy lata młodszy i uwielbiał podkreślać, że jestem „za stary” na studiowanie. Któregoś dnia jeden z jego kumpli powiedział, że dziewczyny będą na mnie leciały, bo jestem starszy i bardziej doświadczony. Od tamtego dnia zmienił swoją gadkę i rzucał teksty o podrywie koleżanek z uczelni. Gówniarz. 

– Jestem gotowy, by zdobyć doświadczenie zawodowe, które być może kiedyś uratuje ci skórę. 

Jay, podobnie jak ja, od najmłodszych lat zafiksował się na punkcie piłki nożnej. Z tą różnicą, że on mógł dalej spełniać to marzenie. Ja musiałem znaleźć inne.

– Na starość robisz się bardzo zrzędliwy, Jax.

– Po prostu mam coraz mniejszą odporność na idiotów. Więc uważaj, braciszku.

Jay, jak to Jay, roześmiał się w głos, uważając, że to był po prostu żart. Nie przyszło mu nawet do głowy, że w tych słowach kryło się ziarenko prawdy. 

– To co, lecimy? – zapytał, podrywając się z barowego stołka i wrzucając do zlewu miskę po płatkach. 

Westchnąłem, w myślach odliczyłem do trzech i dopiero wtedy się odezwałem.

– Włóż tę cholerną miskę do zmywarki, Jay. Nie będę po tobie sprzątał. 

Pokazał mi wulgarny gest, ale zrobił to, o co go poprosiłem. 

Nie wyobrażałem sobie mieszkania w akademiku, ba, nawet nie sprawdzałem, czy student w moim wieku mógł liczyć na miejsce w którymś, dlatego wynająłem niewielkie mieszkanie w centrum. Na kampus dojeżdżałem jednym autobusem, więc lokalizacja mi odpowiadała. To miejsce wybrałem jednak ze względu na liczbę restauracji. Nie lubiłem gotować tylko dla siebie, więc obiady zamawiałem na wynos albo wyskakiwałem do knajpki. Teraz oczywiście mój plan dnia ulegnie zmianie, ale cieszyłem się na nową rutynę. Miałem samochód, jednak ze względu na korki komunikacja miejska była zdecydowanie lepszym wyborem. 

– No dobra, wychodzimy. Jesteś pewien, że nie chcesz zostać w domu, wyskoczyć do miasta albo wrócić do siebie? 

– Nope, chcę zobaczyć, na jakie laseczki będziesz patrzył przez kolejne lata. 

Miałem nadzieję, że to jego podejście do życia i kobiet się zmieni, bo teraz zachowywał się jak typowy pajac. Nie powiedziałem mu tego jednak, wziąłem swój plecak, wypchnąłem Jaya za drzwi i zamknąłem je na klucz. 

Po pięciominutowym spacerze, podczas którego mój brat oglądał się za każdą mijaną przez nas kobietą, dotarliśmy na przystanek. Nie musieliśmy czekać długo na autobus, który zawiózł nas w pobliże kampusu, na którym będę miał większość zajęć przez najbliższe trzy lata. 

Ktokolwiek wymyślił, że ta lokalizacja nadawała się na kampus uniwersytecki, był prawdziwym geniuszem. Uwielbiałem spędzać czas na świeżym powietrzu, więc sąsiedztwo fajnego parku było dla mnie strzałem w dziesiątkę. Widziałem dzieciaki bawiące się na placu zabaw i młodzież siedzącą na kocach rozłożonych na trawie. Gdybym miał więcej czasu, przeszedłbym przez park, ale tym razem musiałem sobie odpuścić. 

Gdy kilka minut później znaleźliśmy się przed budynkiem, w którym miałem pierwsze zajęcia, liczyłem, że Jay zmyje się do mieszkania lub pójdzie zająć się swoimi sprawami, jednak mój brat postanowił odprowadzić mnie pod same drzwi sali. Zebrała się tam już spora grupa studentów. 

– No nie wierzę – mruknął do mnie Jay, spoglądając na kilka dziewczyn rozmawiających tuż przed drzwiami. – Ruda! – wykrzyknął. 

Trzepnąłem go w ramię, bo nie miałem pojęcia, co odstawiał i dlaczego wywoływał jedną z dziewczyn. Ta spojrzała na mojego brata, na nas, jakbyśmy byli najbardziej odrażającą rzeczą na świecie, i wróciła do rozmowy z koleżankami. 

– Na ciebie już pora, Jay. A w domu wytłumaczysz mi, co, do cholery, zrobiłeś. 

– No daj spokój, podejdę się przywitać. 

Chwyciłem go za ramię, odwróciłem i lekko pchnąłem w kierunku wyjścia. 

– Do zobaczenia później. 

Zaraz pojawił się wykładowca i wpuścił nas do sali, gdzie każdy pospiesznie zajął miejsce. Usiadłem obok kumpli, których poznałem w czasie dnia otwartego, tuż za rudowłosą dziewczyną. Byłem ciekaw, dlaczego Jayden ją zaczepił, co ich łączyło i skąd się znali. 




Copyright © Ewelina Nawara , Blogger