Przebudzenie || Fragment
Opowiadanie "Przebudzenie" wchodzi w skład antologii "Mityczna miłość", wydanej nakładem wydawnictwa Inanna.
Wpatrywałem się w niewielki domek i zastanawiałem się, jak mieszkająca w nim kobieta mogła przegrać taką kwotę w kasynie. Chyba że o ten ogród, w którym nie tylko kwitły kwiaty i jakieś krzewy, lecz także rosły warzywa, dbał ktoś inny. Albo Delilah Jones poza ogrodnictwem lubiła bawić się w gry hazardowe. Potrząsnąłem głową, jeszcze raz zerkając na zadbany ogródek.
– Wchodzimy – powiedziałem, patrząc na dwóch pracowników, których zabrałem ze sobą.
Obserwowałem, jak otwierają drzwi i wpadają do domu bez pukania. Słyszałem zdumione kobiece okrzyki i dopiero gdy ucichły, ruszyłem do środka.
– Nie mam pojęcia, kim jesteście, ale nie macie prawa mnie nachodzić!
Chłodnym spojrzeniem omiotłem siedzącą przede mną kobietę.
– Wydaje mi się, że mam prawo cię nachodzić, skoro jesteś mi dłużna więcej pieniędzy, niż wart jest ten dom, Delilah.
Dojrzałem przerażenie w jej spojrzeniu w momencie, w którym zdała sobie sprawę, kto przed nią stoi. Wiedziała, że miałem teraz w rękach jej życie i wszystko, co posiadała, łącznie z kolejnym jej oddechem, należało do mnie.
– Pa-panie Creed – zaczęła trzęsącym się głosem. – Ja wszystko spłacę, obiecuję.
– Oczywiście, że spłacisz dług, Delilah. Podpisywałaś stosowne umowy, gdy brałaś kolejne pożyczki. Ale ostatnio chyba nie podoba ci się już w Lethe, bo przestałaś nas odwiedzać.
Kobieta zrobiła się jeszcze bledsza.
– Mamo, o czym on mówi? – odezwała się druga z kobiet, siedząca do mnie tyłem.
Dopiero teraz zwróciłem na nią uwagę i uważnie się jej przyjrzałem. Była tak piękna, że dosłownie odebrało mi dech w piersi. Jej długie jasne włosy kręciły się wokół twarzy, na której malowała się teraz złość. Nie chciałem, by jej negatywne emocje były skierowane w moją stronę.
– Twoja matka przegrała w moim kasynie mnóstwo pieniędzy. Pieniędzy, których nie miała i które od nas pożyczyła.
Dziewczyna rozszerzyła oczy ze zdumienia i przeklęła cicho pod nosem. Uśmiechnąłem się sam do siebie, bo właścicielka tej przepięknej, niewinnej twarzy kryła charakterek.
– Ile? Spłacimy wszystko, pójdę do drugiej pracy, tylko nie rób nam krzywdy.
– Chyba nie rozumiesz, dziecinko. Nie zarobisz tyle, ile jest mi winna. Twoja matka doskonale to wiedziała, prawda, Deliliah? – zwróciłem się teraz do starszej z kobiet. – Dlatego postanowiła unikać kasyna. Liczyłaś, że nikt się nie zorientuje, jak duży kredyt wzięłaś?
Delilah pochyliła głowę, unikając mojego spojrzenia i odmawiając odpowiedzi. W zasadzie nie musiała nic mówić, bo wiedziałem, że mam rację. Zawsze ją miałem.
– Jestem dziś w szczodrym nastroju, mam więc pomysł na odroczenie spłaty. Kto wie, może nawet na anulowanie całego długu?
Czekałem, aż Delilah na mnie spojrzy, a na jej twarzy ujrzę emocje. Musiałem je zobaczyć, by upewnić się, że to, co postanowiłem, było dobrym wyborem.
– Jaki?
Zamiast odpowiedzieć, podszedłem do młodszej kobiety. Spojrzałem w jej brązowe oczy, w których malowały się małe bursztynowe plamki. Mógłbym wpatrywać się w nie jak zahipnotyzowany godzinami, jednak miałem coś do zrobienia.
– Ty, dziecinko, pójdziesz ze mną – oznajmiłem, chwytając ją za rękę. – A ty, Delilah, pojawisz się jeszcze dziś w kasynie, by ustalić szczegóły spłaty zadłużenia.
Dziewczyna, chyba z zaskoczenia, nawet nie protestowała, gdy wyprowadzałem ją z domu. Nie wzięła nic, poza ubraniami, które miała na sobie. Pozwoliła, bym poprowadził ją do samochodu, gdzie razem ze mną usiadła na tylnej kanapie. W milczeniu obserwowała budynki, które mijaliśmy w drodze do Creed Centre.
Nie przemyślałem tego do końca. Wielokrotnie działałem już wbrew prawu, ale nigdy nie bawiłem się w porwanie. W dodatku młodej kobiety.
– Wcześniej nie zapytałem: jak masz na imię? – zwróciłem się do niej.
– Kora, a pan, panie Creed?
– Hudson Creed, miło mi cię poznać.
Wyciągnąłem do niej rękę, a ona ją uścisnęła. Gdy tylko nasze dłonie się zetknęły, poczułem się jak rażony piorunem. Nie wiedziałem, czy jak najszybciej zabrać rękę, czy delektować się jej dotykiem. W końcu zachowałem się jak dobrze wychowany człowiek i cofnąłem dłoń, przypatrując się młodej piękności.
Przez resztę drogi do domu nie odezwałem się słowem.