Randkowa katastrofa
ZABAWNA. ROMANTYCZNA. NAMIĘTNA.
OPIS:
Co zrobisz, gdy w brutalny sposób odkryjesz, że słowa przysięgi nie dla każdego znaczą to samo, i zostaniesz zmuszona zmienić całe swoje życie?
Weronika, wściekła i zraniona, odbywa sesję terapeutyczną, której towarzyszą nożyczki, wino i przyjaciółki. Kobieta postanawia się zabawić i na nowo poczuć atrakcyjnie, więc za namową koleżanki zakłada konto na Tinderze. Nie ma pojęcia, że w ten sposób uruchomi lawinę małych randkowych katastrof. Na drodze Weroniki niespodziewanie pojawia się on… przystojny i utalentowany. Czy jednak w pogoni za „Panem Idealnym” zauważy swoją szansę na szczęście i prawdziwą miłość?
Wyrusz z Weroniką w podróż od randkowej katastrofy do spełniania marzeń!
Sukienki, szpilki, tabletki przeciwbólowe… Wrzucałam wszystko do walizki i, cholera, byłam pewna, że o czymś zapomniałam. Coroczne spotkanie z dziewczynami jak zawsze sprawiało, że moja koncentracja uciekała tak szybko jak ja codziennie wychodziłam z pracy. Wdech, wydech… Tylko spokój może mnie ocalić. Spojrzałam jeszcze raz na zawartość bagażu i doznałam olśnienia. Bielizna! Która kobieta zapomina ją spakować? Dorzuciłam ulubione koronkowe komplety, dopakowałam prezenty dla przyjaciółek, zamknęłam walizkę i chwyciłam za telefon. Szybko wystukałam wiadomość na wspólnym czacie:
Walizka spakowana, jutro się widzimy! Eeek!
Dźwięk otwieranych drzwi powiedział mi, że Przemek, mój mąż, wrócił z pracy, wyszłam mu więc na spotkanie. Nie żebym była idealną żonką, która każdego dnia wita zmęczonego męża w drzwiach domu, ale przed wyjazdem lubiłam go rozpieszczać. W końcu zostawiałam go samego na tydzień, chociaż on myślał, że tym razem będzie to dziesięć dni.
– Cześć, kochanie, jak było w pracy? – zapytałam, całując go w usta.
– Cześć, Nika, w pracy jak to w pracy, kilka osób stroi fochy, bo to ja dostałem awans, a nie oni. A ty jak, spakowana na wasz zlot wiedźm? – odpowiedział i cmoknął mnie w policzek, po czym poszedł prosto do salonu.
– Niby tak, ale wiesz, jestem pewna, że o czymś zapomniałam.
– Nie zapomnij portfela, dokumentów i biletu, reszta jest mało ważna. – Przemek jak zawsze na spokojnie podszedł do tematu.
– To mam w torebce. W ostatniej chwili dopakowałam bieliznę…
– Cała ty, Nika, tylko ty mogłaś o tym zapomnieć. Dobrze, że lecisz na spotkanie z przyjaciółkami, inaczej mógłbym być zazdrosny.
– Jak bardzo zazdrosny? – zapytałam kokieteryjnym tonem.
– Nika, daj spokój, przecież wiesz, że bardzo. – No i tyle by było z flirtu.
Zastanawiałam się, co się stało z chłopakiem, który potrafił w przerwie na lunch przyjechać do domu i zaciągnąć mnie do łóżka.
– Głodny? Zrobiłam obiad, wystarczy wyciągnąć z piekarnika. – Nie chciałam wracać ciągnąć tej gierki. Aż za dobrze wiedziałam, jakby się to skończyło, a nie miałam ochotę na kłótnię przed samym wyjazdem.
Naprawdę miałam ochotę na miły wieczór, może jakiś film na Netflixie, wino, seks… Jezu, jaką ja miałam ochotę na dobry seks! O naszym pożyciu małżeńskim mogłam powiedzieć wiele, ale ostatnio daleko mu było do gorącego. Od ślubu wszystko się zmieniło i nie potrafiłam powiedzieć dlaczego. Według Gośki mężczyźni to zdobywcy, a Przemek już mnie miał, więc nie musiał i nie chciał się starać. Ale żadna z nas nie potrafiła zrozumieć, dlaczego nie miał ochoty na seks. Przecież faceci ciągle myślą o seksie, ciągle mają ochotę. Wszyscy, tylko nie Przemek. Podejrzewałam, że choćbym włożyła najseksowniejsze koronkowe ciuszki, to on tym swoim spokojnym głosem powiedziałby: „Nika, jestem zmęczony”. Grrr… Nie będę o tym myśleć, optymizm, Wera, optymizm.
Nałożyłam obiad sobie i Przemkowi, wzięłam butelkę wina z lodówki i zaniosłam wszystko do stolika. Mój szanowny małżonek nawet nie poczekał, aż skończy obiad, odpalił PlayStation i tyle było z mojego Netflixa. Wyglądało na to, że romantyczny wieczór pozostanie w strefie marzeń.
„Jedna butelka na bank nie wystarczy” – pomyślałam i ze złością dźgałam zapiekankę ziemniaczaną, patrząc, jak mój mąż trzyma w rękach plastikową zabawkę i za jej pomocą ściga się małym wirtualnym samochodzikiem. Brutalna wizja widelca wbijającego się w jego rękę nieproszona pojawiła się w mojej głowie. Szybko się jej pozbyłam, bo w końcu żonie nie wypada mieć morderczych wizji, w których jej własny mąż jest ofiarą. Po prostu nie wypada, prawda? Nic jednak nie mogłam poradzić na niewielki uśmiech, który pojawił się na moich ustach, gdy oczyma wyobraźni widziałam bardzo zaskoczoną minę Przemka…