Echo przeszłości || Fragment

 


Drugi tom serii Kings of Sin, opowiadającej losy grupy przyjaciół z brytyjskiego Nottingham.

PROLOG

Miłość potrafi ranić, zadawać ciosy mocniejsze niż przeciwnik na ringu. Źle ulokowane uczucia maja wpływ na całe życie. Zdrada zaburza poczucie własnej wartości i sprawia, że trudno jest ponownie zaufać ludziom. A pogoń za pieniądzem i chęcią zaistnienia przyćmiewa wartości moralne. Mężczyzna i kobieta, którym nikt nie pokazał, jak kochać…

Tych dwoje łączy więcej, niż mogliby przypuszczać: łudząco podobna przeszłość i teraźniejszość bez perspektywy. Czy razem stworzą przyszłość, w której oboje się odnajdą? Poznajcie historię dwóch zgubionych dusz, którym ktoś musi pomóc się spotkać.

I wouldn’t know where to start

Sweet music playin’ in the dark

Be still my foolish heart

Don’t ruin this on me

Almost, Hozier

CELIA

Biegałam między stolikami, zbierając kolejne zamówienia, i miałam wrażenie, że za moment nogi odmówią mi posłuszeństwa. Lokal prowadzony przez moją przybraną babcię zawsze przyciągał sporo gości. Jednak w ostatnim czasie ruch był jeszcze bardziej natężony. Ludzie chyba pragną czegoś swojskiego, rodzinnego, a tutaj atmosfera jak w domu. Sapiąc ze zmęczenia, wpadłam do kuchni, strącając przy tym filiżanki stojące na blacie.

– Nancy, musimy poszukać kelnerki, która byłaby między zmianami, nie wyrabiam już. Dziś jest jakieś apogeum. W dodatku każdy zamawia coś innego – zwróciłam się do mojej babci, szefowej i jedynej bliskiej mi kobiety.

– Wiem, złotko, przysiądę dziś do komputera i dodam ogłoszenie. – Nancy uśmiechnęła się do mnie promiennie i wróciła do przygotowywania kolejnego zamówienia.

Bolały mnie wszystkie mięśnie jak po biegu w maratonie. Drażniło mnie zbyt jasne światło w kuchni. Byłam przemęczona, nie mogłam się doczekać, kiedy babcia przyjmie kogoś do pomocy. Miałam nadzieję, że wtedy obowiązki odrobinę się rozłożą na dwie osoby. Poczłapałam zniechęcona na salę, bo usłyszałam dźwięk dzwonka oznajmiającego otwieranie drzwi wejściowych.

Jeszcze tylko dwie godziny zmiany – pomyślałam i skrzywiłam się w uśmiechu. Nie mogłam dać gościom odczuć mojego zmęczenia i podłego nastroju.

– Dzień dobry, czym mogę służyć – zwróciłam się do pary, która zajęła stolik przy samym oknie.

– Poprosimy kawę i szarlotkę.

 Mężczyzna złożył zamówienie dla dwojga i posłał mi nieznaczny uśmiech.

Lubiłam swoją pracę. Uwielbiałam kontakt z klientami i wiedziałam, że to miejsce jest moją ucieczką. Oderwaniem od natrętnych myśli. Starałam się działać na najwyższych obrotach, pracowałam, studiowałam i robiłam wszystko, żeby mieć jak najmniej czasu na myślenie i analizowanie. W chwilach spokoju nachodziły mnie niewygodne wspomnienia, które potrafiły niszczyć całą radość i pewność siebie. Jednak nieważne, jak bardzo kochałabym to miejsce i tę pracę, nie mogłam się rozdwoić. Na sali obsługiwały tylko dwie kelnerki, zmieniałyśmy się zazwyczaj w południe. Przydałaby się jeszcze jedna dziewczyna, która byłaby ze mną popołudniami, bo nie wyrabiałam sama. Po zamknięciu lokalu przysiadłam przy jednym ze stolików i masowałam zmęczone nogi.

– Kuchnia już sprzątnięta. Wychodzimy? – Dobiegł głos Nancy, która właśnie opuszczała zaplecze.

Podziwiałam ją, bo pomimo wieku była nadal pełna energii i witalności. Uśmiechnęłam się blado i ruszyłam do wyjścia. Czułam, że padnę dziś ze zmęczenia jak przedszkolak.

Wraz z Naną mieszkałyśmy w niewielkim domu w Nottingham, zwyczajnym, nie wyróżniającym się niczym wśród szeregu podobnych budynków. Ale cechowało go jedno… miłość, która w nim gościła i dobroć Nany. Sprawiała, że ten budynek przeistaczał się w prawdziwy dom. Gdyby nie empatia tej kobiety, jej charyzma, nie wiem, kim byłabym dziś i w jakim kierunku bym zmierzała.

Nazajutrz zastałam babcię jak zwykle przy kuchennym stole z gazetą i kawą. Nie mogłam uwierzyć, że po tak intensywnym dniu można wstać wczesnym rankiem. Ja musiałam odsypiać każdą dniówkę.

 – Cześć, masz więcej kawy? – zapytałam, nie oczekując odpowiedzi, tylko kierując się od razu w stronę ekspresu.

– Dajemy ogłoszenie o poszukiwaniu kelnerki? – Spojrzałam w kierunku Nany, nalewając sobie jednocześnie kawy do kubka.

– Już dałam ogłoszenie. Będziemy cierpliwie czekać na zgłoszenia. Ja zbieram się otworzyć lokal, a ty masz chwilę dla siebie. Spotykamy się na popołudniowej zmianie.

Nana uśmiechnęła się do mnie, odstawiła filiżankę do zlewu i wyszła z kuchni.

Po jej wyjściu musiałam jakoś zorganizować sobie czas, odpaliłam laptopa i youtuba. Wybrałam kanał Kings Of Sin, uwielbiałam ich covery. Wokalista miał głęboki i przeszywający głos, a solówki gitarzysty przyprawiały mnie o gęsią skórkę. Włączyłam Crawling, Linkin Park w wykonaniu chłopaków z zespołu, i pozwoliłam, aby muzyka mnie otuliła.

JAMES

Drrrr. Drrrr. Drrrr.

Miałem ochotę zignorować wibrujący na stoliku telefon, jednak coś kazało mi odebrać połączenie.

–  Halo – wyjęczałem. Nie miałem pojęcia, kto mnie budzi o tak nieludzkiej porze. Nie byłem w stanie nawet otworzyć oczu…

 –  Wybacz, że ci przeszkadzam, chyba cię nawet obudziłam…  – Słodki głosik powiedział mi, że dzwoni Jo. Byłem ciekawy, czy coś się stało, czy zwyczajnie w świecie chciała pogadać.

–  Spoko, nie spałem, miałem tylko ciężką noc.

–  Dzwonię z prośbą, zaspałam na pociąg, mogę przyjechać następnym, ale będę potrzebowała podwózki… Mógłbyś mnie odebrać z przystanku? 

–  Oczywiście, wyślij mi szczegóły SMS-em.

Teraz pozostało mi wyleźć z łóżka, doprowadzić się do stanu używalności i wchłonąć tyle płynów, by być pewnym, że cały wypity wczoraj alkohol zniknął z mojego krwiobiegu. Ciekawe, co sprowadza Jo z powrotem do Nottingham… Ona ciągle była przekonana, że stanowiła tylko rozrywkę dla Liama, nie miała pojęcia o tym, z czym się zmagał. Nie miałem zamiaru stawać w jego obronie, bo zachował się jak zwyczajny dupek, po prostu tych dwoje miało sporo do przedyskutowania.

Podjechałem na parking przy dworcu i cierpliwie czekałem w samochodzie, lecz gdy tylko zobaczyłem Jo, odruchowo z niego wyskoczyłem.

–  Dobrze cię widzieć z powrotem, Jo. –  W tej dziewczynie było coś, co mnie do niej ciągnęło, ale nie w sposób romantyczny a bardziej braterski. Wiedziałem, że gdybym tylko poprosił, pomogłaby mi z tym, z czym się teraz zmagałem.

– Ciebie też dobrze widzieć, wielkoludzie. Boże, chłopie, udusisz mnie! 

– Wybacz, wskakuj do auta i pędzimy. Gdzie mam jechać? – Jo wyciągnęła karteczkę z zapisanym adresem, wiedziałem mniej więcej, gdzie to jest, więc ruszyliśmy. – Czy mogę zapytać, co sprowadza cię z powrotem do Nottingham? 

– James, to rozmowa na wieczór, nie teraz na szybko. Mam dziś do obskoczenia kilka potencjalnych miejsc pracy, mam też umówione spotkania z agentami mieszkaniowymi, muszę wynająć jakiś pokój…

– Rozumiem, ale czekaj! – Prawie krzyknąłem, słysząc jakie głupoty wygaduje… – Po co będziesz płaciła komuś za wynajem kolosalne pieniądze, jeśli możesz zamieszkać u mnie, mam wolny pokój, całkiem duży salon… – Widziałem, że walczy ze sobą, jakby obawiała się mieszkania ze mną albo raczej spotkania w moim domu Liama.  – Och, Jo. Nie daj się prosić, wiesz, że z mojej strony nic ci nie grozi. Gwarantuję nietykalność i swobodę! 

– No dobra, już dobra, nie rób takich oczu jak kot ze Shreka! Przekonałeś mnie! – Uśmiechnęła się tak, jakbym był najlepszym, co jej się w życiu przydarzyło, a tak naprawdę sama jej obecność poprawiała mi samopoczucie.


Copyright © Ewelina Nawara , Blogger